Obaj autorzy zaszczycili nas swoją obecnością i choć, tak jak w przypadku zdjęć Andrzeja, minimalizm towarzyszył wypowiedziom obu autorów, to w niczym nie ujęło to, a wręcz dodało spójności całemu wydarzeniu.
„Białe i czarne” to co prawda pejzaż, ale trudno rozpatrywać go wyłącznie w kategoriach fotografii przyrodniczej. Krajobraz owszem! Widać bez wątpienia wpływy Kieleckiej Szkoły Krajobrazu, ale autorzy pokazują znacznie więcej niż tylko sfotografowany krajobraz.
Tomasz Grzyb w swojej krótkiej wypowiedzi podczas otwarcia mówił, że Andrzej szukał szczegółów w światłach, a on sam szukał światła w przestrzeni cienia… Nic dodać, nic ująć! Panowie pokazali w świetnym stylu jak różne może być postrzeganie pejzażu. Prace różnią się nie tylko odcieniem. Nie tylko formatem powiększeń, ale przede wszystkim treścią. Andrzej Borowiec zdecydowanie bardziej oddał się formie. Oczywiście nie można powiedzieć, że brak jest w jego fotografiach światła, gdyż bez światła fotografia nie może istnieć, ale w porównaniu z pracami Tomka Grzyba to właśnie u tego ostatniego światło jest! Tomasz Grzyb poświęcił się poszukiwaniom światła, co także nie oznacza, że zaniedbał kompozycję – bynajmniej! Moim zdaniem Panowie stworzyli fantastyczny duet! Po mistrzowsku się uzupełniają, a wystawie – jako całości – absolutnie nic nie brakuje!
Nie bez powodu komentarze jakie dało się słyszeć podczas otwarcia oscylowały wokół opinii, że jest to jedna z najlepszych, a wręcz najlepsza wystawa ostatnich miesięcy w Zamościu! Tym bardziej cieszy fakt, że w Galerii gościliśmy także samego prezydenta Zamojskiego! Proszę wybaczyć mi prywatę, czynię to wyłącznie z troski o nasze towarzystwo fotograficzne, ale mam nadzieję, że zaowocuje to kilkoma decyzjami przychylnymi Towarzystwu, szczególnie finansowo przychylnymi.
Wracając do wystawy to trzeba podkreślić, że sam pomysł ekspozycji o takim zestawieniu jest o tyle ciekawy, co niezmiernie trudny do wykonania. Zestawienie prac „białych” i „czarnych”, pokazujących zdawałoby się teoretycznie to samo, w taki sposób, by koncepcja nie legła w gruzach wzbudza szacunek. Finalny efekt, który mamy zaszczyt podziwiać w „Ratuszu” pokazuje konsekwencję i brak przypadkowości, podkreśla wspólną myśl i przewodnią ideę autorów.
„Białe i czarne” może kojarzyć się z wieloma rzeczami. Może to być coś bardzo pozytywnego i przeciwnie. Mówi się, że dla optymisty w połowie napełniona szklanka jest w połowie pełna. Pesymista zobaczy w tym samym naczyniu szklankę od połowy pustą. Nie wiem czy, i w ogóle, któryś z autorów widział szklankę do połowy pustą czy pełną. Ja tam widzę obie szklanki całkowicie pełne! Przychylam się do najlepszych recenzji jakie słyszałem podczas otwarcia i podpisuję się pod nimi w 100%! Uważam, że to naprawdę świetna wystawa i powinien zobaczyć ją każdy! Nie tylko fotograf przyrody, nie tylko każdy fotograf, ale każdy, kto uważa się za człowieka choć trochę kulturalnego, wrażliwego czy po prostu cywilizowanego!
Wojciech Kapuściński